http://www.ryszardy.pl    Indeks   Lata 60   Kronika   Galeria   Składy   Artykuły   Ciekawe   Dzięki   Księga   Linki
  http://www.ryszardy.pl 

Paradoksy i anomalia na obrzeżach kultury
Nowa Huta   1950-1960

     Generowanie przez naczelne władze norm społecznych i obyczajowych w nowohuckim środowisku, w oparciu o orientację marksistowsko-leninowską i kształtowanie oblicza rodzącego się miasta, w myśl struktur socjalistycznego systemu - z jednej strony. Z drugiej - opór ze strony napływowej populacji wynikający z zasad światopoglądowych, głęboko zakorzenionych w wielopokoleniowej tradycji, w sensie socjologicznym i nie poddawanie się nowym nurtom ideologicznym i obyczajowym: oto przykłady niespójności czynników, które niemal od zarania tworzenia się tego dziwnego i nieskodyfikowanego organizmu uosobiały mieszkańców Nowej Huty. A warto pamiętać, iż zjawiska te permanentnie zjawiały się i zaostrzały.

     W całym horyzoncie czasowym kształtowanie się nowego systemu ustrojowego, zderzające się ze sobą sprzeczne idee zapowiadały niepokojącą diagnozę rodzącego się konfliktu.
Póki co, mądrość nowohuckich przybyszy, mając w świadomości niepowtarzalną szansę korzystania z szerokiej oferty dóbr kulturotwórczych i intelektualnych, intratnej pracy, zawodowego i społecznego awansu sprawiała, iż Nowohucianie w większym stopniu koncentrowali się na celach egzystencjonalnych. Toteż cechująca nową społeczność niezwykłą skłonność wiedzy z zakresu kultury jak i form oświatowych zasługiwała na wysoką ocenę i szczególne uznanie. A, że nie mamy tu do czynienia z konfabulacją posłużę się przykładem z kategorii wymagającej ze strony czytelników - dla piszącego te słowa - pewnej dozy pobłażliwości.
W fazie co dopiero pojawiającego się zarysu fundamentów budującego się miasta, pracownicy bez względu na kategorię byli lokalizowani w barakach. W tych obiektach, po trudach ciężkiej pracy, w ramach relaksu i woli pożytecznego spędzenia czasu, brać budownicza z oferowanych imprez korzystała zadziwiająco chętnie. Były to m.in. programy, na które składały się satyryczne teksty, niekiedy z domieszką, poezji, muzyka i piosenki.
Wykonawcy stanowiący zespół artystyczny, działający pod egidą "Artosu" , aby dotrzeć do potencjalnych słuchaczy, byli zmuszeni brnąć w kałużach błota i pokonywać przeszkody wynikające - eufemistycznie ujmując - z konfiguracji terenu. Nikt z nas nie narzekał jako żywo, pełne życzliwości przyjęcie programowych propozycji całkowicie kompensowało nam nasze poświęcenie.
Z dzisiejszej perspektywy doznajemy nawet satysfakcji. Z tego tytułu, iż w pewnym stopniu możemy czuć się współuczestnikami procesu tworzenia nowego miasta, któremu na imię NOWA HUTA.
Z upływem czasu, zmiany w nowohuckim pejzażu stawały się bardziej zauważalne i osiągały coraz efektywniejszy wymiar. Szczególnie obiecujące stawały się procesy rozwojowe w sferze kultury. Wraz z powstawaniem nowych osiedli mieszkaniowych wyrastały placówki i ośrodki, które zajmowały się upowszechnianiem edukacyjnej wiedzy.
Wybudowanie pierwszych hoteli robotniczych równocześnie wiązało się z możliwością zorganizowania na ich terenie t.zw. "czerwonych kącików". Służyły one jako miejsce spotkań budowniczych z różnego autoramentu prelegentami. Przekazywali oni wiedzę z szeregu dyscyplin, w tym również dzielili się doświadczeniami związanymi z pracą twórczą.
Instruktorzy, których powołano do pracy kulturalno-oświatowej, organizując w ramach "czerwonych kącików" różnego rodzaju prelekcje i spotkania - jednocześnie zajmowali się prowadzeniem punktu bibliotecznego, a także czytelni książki i prasy.
Sukcesywnie rozbudowujące się miasto, będąc już na etapie powstania osiedli - stwarzało większe możliwości pozyskiwania lokali z przeznaczeniem na realizację imprez kulturalno-oświatowych w szerszym zakresie i bardziej efektywnym dostępie dla publiczności.
Przy czym otwarcie należy zaznaczyć, iż skala zapotrzebowania szczególnie ze strony środowisk robotniczych na wręcz szeroki wachlarz informacji z różnych dziedzin wiedzy i życiowych doświadczeń pozwalających pozwalających na zaspokojenie celów poznawczych, a przede wszystkim wzbogacenie własnej osobowości był niebywale ogromny.
Ponadto każdy, kolejny rok w tym środowisku musiał się zaznaczyć nowymi ofertami ze sfery kultury i form oświatowych. I nie chodziło o to, by tego typu formy proponowano i upowszechniano li tylko standardowe.

     Szczęśliwym zbiegiem okoliczności do NOWEJ HUTY często trafiały jednostki osobowe nacechowane ambicją tworzenia i popularyzowania innowacyjnych wartości kultury. One winny były bowiem a priori merytoryczną warstwą jak i formalną, potencjalnymi odbiorcami zawładnąć.
Powstające natomiast jak na owe czasy unikatowe formy, to takie przykładowo jak: kabarety charakteryzujące się osobliwą formą sceniczną, zespoły jazzowe uprawiające muzykę wywodzącą się z zachodniej kultury, "Klub Młodzieży Świata" , którego kontakty i wymiana doświadczeń nie ograniczły się jedynie do obozu (jak wówczas definiowano) państw demokracji ludowej. W założeniach programowych klubu uwzględniano również kraje zachodnie.

     W kontekście owych wątków zaskoczeniem może być fakt, iż główną siedzibą, gdzie wymienione formacje uprawiano, było "Ognisko Młodych" Kombinatu HiL. Mało tego ! - Jazz Club, w którym odbywały się koncerty muzyki synkopowanej, Jam session, swoją obecnością "zaszczycał" parlamentarzysta - Zbigniew Jakus.
I nie są to jedyne przykłady anomalistycznych zjawisk zdefiniowanych w tytule owego materiału. W Ognisku Młodych ZMS istniał również Amatorski Klub Filmowy funkcjonujący na bezprecedensowych zasadach. I to nie tylko ze względu na jego niespotykany charakter w kraju i niezwykłą prężność. Ta elitarna grupa filmowa odnosiła ogromne sukcesy w konkursach i na festiwalach filmowych. Mając spektakularne osiągnięcia, w konsekwencji swej, imponującej działalności uzyskała zawodowy status. Kilku ex-członków klubu znalazło zatrudnienie w krakowskiej TV, w charakterze producentów filmowych: Krzysztof Konarzewski i Krzysztof Kwinta.

     Kolejny twórca mający już określoną renomę, to Jerzy Ridan. Stworzył on szereg autorskich filmów, a od wielu lat współpracuje z krakowską telewizją: TV często emituje jego kroniki dokumentujące najważniejsze wydarzenia ze sfery kultury, a także innych dziedzin z życia mieszkańców - one na terenie Nowej Huty dynamicznie rozwijają się i nieustannie ewoluują.
Jeden z najwybitniejszych twórców i reżyserów w kraju i za granicą Krzysztof Zanussi, swoją wielką karierę zaczynał właśnie w Amatorskim Klubie Filmowym. I nie są to jedyne przykłady znaczących indywidualności, które zdobywały tu ostrogi przyszłych, renomowanych filmowców.
Kontynuacja wątku związanego z frazą, która stanowi wstęp owego opisu wyznacza z kolei konieczność zmierzenia się z niebywale trudnym zadaniem: ilustratywnym przykładem potwierdzającym ideologiczne paradoksy był również Teatr Ludowy. A szczególnie założenia ideowe i artystyczne realizowanych spektakli.

     W ówczesnej epoce ten niezwykle szacowny przybytek kultury, na gruncie Nowej Huty był bezsprzecznie dla mieszkańców wyjątkową chlubą i satysfakcją.
Zanim jednak bardziej ewidentne poczucie satysfakcji stało się ich udziałem, należało cierpliwie oczekiwać pokonania zaistniałych przeciwności losu. Otóż genezę powstania Teatru Ludowego poprzedzał bowiem prekoncepcja budowy Teatru Wielkiego przy Placu Centralnym. Wskutek finansowych perturbacji zaniechano jego budowy, realizując projekt o charakterze kameralnym. Na domiar tego niefortunnego wówczas zaniechania, doszło jeszcze mniej korzystne usytuowanie teatru (nie w ocenie miasta) i brak technicznego zaplecza.

     Jeśli przyjąć, że początkowa faza działalności i rozwój nowej placówki nie charakteryzowała się pełnym blaskiem, to dalszy bieg czasu wyraźnie uwidocznił pozytywne tendencje.
Permanentnie poszerzająca się i rosnąca popularność, a także coraz wyższy jej poziom artystyczny zmierzały niemal ku apogeum.
Nie mogło być inaczej, albowiem włodarzami tej instytucji kultury i sztuki były takie indywidualności jak: Krystyna Skuszanka - dyrektor i kierownik artystyczny, Jerzy Krasowski - reżyser, Józef Szajna - scenograf i Stanisław Skrowaczewski - muzyka.
Toteż inauguracja działalności artystycznej Teatru Ludowego stała się niezwykle dynamicznym impulsem dziejowego pochodu kulturowego, w tym autonomicznym mieście, jakim była wówczas Nowa Huta.
Przy czym spodziewanej skali owego wydarzenia nie omieszkały pomniejszać czynniki polityczne i pozostająca na serwilistycznych pozycjach nieznaczna część krytyków i publicystów, co musiało wywołać określone implikacje. Bardziej ambitne pierwotnie zamierzenia Kolegium Artystycznego, dotyczące przygotowania sztuki p.t. "Księżniczka Turandot" Gozziego została zakwestionowana. Skutkowało to koniecznością otwarcia Teatru Ludowego premierą - "Krakowiaków i Górali" Wojciecha Bogusławskiego.
Interpretację zaistniałej sytuacji należy wyprowadzić od usankcjonowanej przez partyjne władze nazwy teatru: ludowy.
Krystyna Skuszanka - zanim jeszcze doszło do oficjalnego otwarcia, na łamach "Dziennika Polskiego" - zapewne spodziewając się swoistej reperkusji w postaci odgórnych dyrektyw natury politycznej - wyraziła swoje wątpliwości w sposób następując: "..nie wiem czy najlepiej się stało, że nowej placówce teatralnej nadano nazwę "ludowy" jako peryferii kultury, często "sztuka ludowa" staje się synonimem folkloru, szerzej zaś i bardziej historycznie tłumaczona bywa jako nurt plebejski w kulturze.. " .
Wszystkie te rozumienia "ludowego" w odniesieniu do placówki teatralnej, powstającej w pierwszym, socjalistycznym mieście, byłyby dziś oczywistym nieporozumieniem..".

     Biograficzna lektura o wybitnych twórcach i artystach dostarcza frapującej wiedzy o ich wyjątkowym talencie, szerokich horyzontach myślowych w zakresie sztuki, gruntownym warsztacie twórczym osadzonym na rozległych pokładach wyobraźni, wysublimowanej wizji wciąż modyfikującego się świata.
Wreszcie! - Ogromnej sile woli i niezwykłej konsekwencji w działaniu. Afirmując fakt, iż owe walory osobowościowe charakteryzowały Kierowniczą Ekipę Teatru Ludowego, należało spodziewać się, iż wszelkie wątpliwości dotyczące doboru realizowanych przedstawień, sposobu interpretacji, a nade wszystko, co do artystycznej formuły każdej pozycji repertuarowej - zostaną rozwiane. Rzeczywistość tego jednak w sposób wymierny nie potwierdzała.

     Dyskusje i polemiki medialne, nierzadko o dość burzliwym i niezwykle napastliwym charakterze nie ustawały. Nie trudna do identyfikacji grupa pewnych oponentów z całą konsekwencją nie dopuszczała do swojej świadomości tej oczywistej prawdy, za którą opowiadała się większość znaczących krytyków i publicystów. Ale nade wszystko - miłośników teatru. niekiedy wypadało z pobłażaniem ubolewać nad postawą szczególnie tych adwersarzy , dla których głównym motywem krytyki pod adresem twórców teatru była semantyka słowa: ludowy. Z tego tytułu zapewne oczekiwali banalnych acz komunikatywnych rozwiązań i być może miałkich w środki artystycznej wypowiedzi - kolejnych przedstawień. Stąd nasuwa się taka oto supozycja: co poniektórym krytykom prawdopodobnie umknęła z pola świadomości zdolność logicznego rozumienia praw socjologicznego rozwoju nowej populacji w nowym środowisku.
Wprawdzie ten stan rzeczy nie stwarzał atmosfery sprzyjającej twórczej pracy, ale jak dowiodły dalsze dzieje Teatru Ludowego - być może na zasadzie retorsji - sukcesywnie wzmacniały kręgosłup artystyczny wykwintnych sterników tej placówki i o szerokim wachlarzu stylistycznych wariantów interpretacyjnych - aktorskiej załogi.

     Permanentne a zarazem niesłabnące w swej ostracystycznej wymowie ataki mediów kierowane do pryncypałów teatru, nie tylko natrafiały na ich zadziwiającą odporność, lecz również - co może nieść ze sobą najbardziej zaskakujące wrażenie - wywołały przewrotną replikę.
Każdy, następny rok działalności teatru dostarczał serię nowych premier. Spektaklom przydawano innowacyjne oblicze. W sposobie interpretacji, w koncepcjach scenograficznych wprowadzano elementy odzwierciedlające sztukę awangardową. Poziom tej, teatralnej placówki znamionował liczącą się renomę. Jej rezonująca popularność donośnie rozbrzmiewała tak w kraju jak i za granicą. A poszerzająca się gama przymiotów przyznawała teatrowi wyróżnik nie mający paralelnego odniesienia do wielu tego typu placówek.

     Toteż instytucje kultury wyświadczały ambitnym i niezwykle wyróżniającym się twórcom i artystom nowohuckiej sceny teatralnej różnego typu formy uznania, nagrody , a także dodatkowe apanaże. W tym kontekście nasuwa się pytanie, czy aby owe przykłady uznania były adekwatne do skali ich artystycznych osiągnięć i dokonań, w dziele przydawania nowemu środowisku mieszkańcow odpowiedniego statusu cywilizacyjnego..

     Ukazując pasmo owych wyróżników, godzi się podkreślić niosące za sobą znaczące sukcesy, prezentacje przedstawień na scenach teatrów krakowskich, warszawskich i szeregu innych, a znajdujących się na terenie wielkich aglomeracji.
Istotnym testem wynoszącym Teatr Ludowy na wysoki piedestał były konfrontacje z prestiżowymi teatrami, w ramach międzynarodowych festiwali. Niezwykle znaczącym przykładem nobilitacji jaki stał się udziałem teatru, było uczestnictwo w Międzynarodowym Festiwalu Teatralnym C.Goldoniego w Wenecji. Potwierdzenie znajdujemy w recenzji włoskich krytyków na temat przedstawienia p.t. "Sługa dwóch Panów".

     P.E.Poesio w swoim materiale prasowym "Goldini po polsku" zawarł taką oto opinię: ".. język artystyczny chce być nowy, dotrzeć bezpośrednio i do nieprzygotowanego robotnika z Nowej Huty i do humanisty z Krakowa ..". Próba, która chociaż z jednej strony mogła wywołać niezadowolenie tradycjonalistów, z drugiej wzbudziła zainteresowanie tych, którzy w międzynarodowym festiwalu sztuk Goldoniego szukają cenniejszych aspektów obecnego teatru w Europie.
W recenzji Gastone Gerono może nieco apoteozując doznane wyrażenia, czytamy: "spośród wszystkich interpretacji Goldoniego, które można było ujrzeć w ostatnim dwudziestoleciu, żadna nie była tak zdecydowanie rewolucyjna jak właśnie przedstawienie "Sługi dwóch panów" zaprezentowane przez Państwowy Teatr Ludowy z Nowej Huty". I do tego jeszcze krótki, ale jak żesz chwalebny suplement: "..oklaski na zakończenie były długie i owacyjne..".

     Nie mniejszy sukces odniósł Teatr Ludowy na Festiwalu Teatrów Narodów w Paryżu. Pofestiwalowe refleksje, oceny recenzentów utrzymane były w podobnym klimacie. Georges Lerminier w gazecie "Le Parisien Libere" w jednym ze zdań n/t spektaklu Gozziego "Turandot" wyraził kwintesencję tego, co w sposób niezwykle trafny charakteryzowało Teatr Ludowy: "publiczność Nowej Huty ma szczęście, że posiada teatr artystyczny, tak mało konformistyczny, a swoboda poszukiwań przejawia się w nim z taką siłą i łączy z taką jakością repertuaru".
Bazując na materiałach pomieszczonych w monografii wydanej z okazji 50-lecia Teatru Ludowego, można by długo jeszcze cytować słowa uznania i zachwytów szeregu publicystów francuskich. Uciekam się jednak do poszerzenia owego kręgu o korespondentów poza francuskich, co być może wzbogaci rezonans wrażeń i ocen wyrażonych z szerszej perspektywy.
Andre Calas - "Plays and Players": "..Teatr Narodów obdarzył nas także fascynującym przedstawieniem polskiego teatru Nowa Huta, który zaprezentował Gozziego. Nie była to dawna sztuka włoska, słoneczna komedia, wesoła i raczej głupia, ale dramat inspirowany przez niemiecki ekspresjonizm. Nie oznacza to zarzutu: w rzeczywistości jest to wysoce oryginalna rzecz polskich artystów, którzy podjęli pracę na drodze zgody z ich temperamentem. Są oni młodym, inteligemtnym zespołem , prowadzonym przez dwoje kierowników pełnych idei i dynamicznej energii , Krystyny Skuszanki i Jerzego Krasowskiego..".

     I gwoli pełniejszego wachlarza odniesień w stosunku do wystawianych przedstawień przez artystów z Nowej Huty, przytoczmy recenzję przedstawiciela redakcji "Die Welt" - Gerharda Webera, który analogizując niejako przedstawienie teatru greckiego w naszym, tak oto doznane wrażenia relacjonował: ".. jeśli Grecy, którzy otworzyli sezon pokazali na przykładzie Sofoklesa i Eurypidesa korzenie europejskiego teatru, to otwarty przed trzema laty w przemysłowym ośrodku pod Krakowem Teatr Nowej Huty dał nam zamknięcie sezonu kwintesencją sztuki teatru nowoczesnego. Pragnąc scharakteryzować styl przedstawienia baśni Gozziego "Turandot" można by w uproszczeniu powiedzieć: zaktualizowana, surrealistyczna komedia dell'arte z tendencją ekspresjonistyczną o kolorycie słowiańskim.. demonstracja naszego absurdu świata..".
Także w sztuce Franza Werfla : "Jakubowski i Pułkownik" śledziło się od początku do końca ten sam zamiar, tę niezrównaną komedię gonitwy pośród pantomimicznych scen, trików i gagów, komedię tak żywą jak tylko to można sobie wyobrazić.
To czego brakowało w inscenizacji Moskiewskiego Teatru Artystycznego, znalazło się u Polaków - wskazania kierunku przyszłości".

     Czy aby kolejne, ze strony zagranicznych recenzentów, pozytywne refleksje i formy uznania, kierowane pod adresem Teatru Ludowego z Nowej Huty czegoś nauczyły: szczególnie tych najbardziej zatwardziałych, acz niestety rodzimych krytyków i publicystów ? A może wręcz przeorientowały poglądy na temat tej już wówczas niezwykle zasłużonej i odnoszącej coraz większe sukcesy sceny teatralnej. Odpowiedź niezmiennie i jednoznacznie brzmiała: nie !
Siła konformistycznych postaw bowiem zdecydowanie nad nimi dominowała, a co poniektórzy z nich byli w sposób niepomierny zawładnięci służebnością wobec swoich "chlebodawców", w imię karierowiczowskich aspiracji. Reasumując można by dodać, iż próba weryfikacji przez nich manifestowanych i publikowanych poglądów po prostu nie mieściła się w ich doktrynerskich kalkulacjach.

     Na szczęście budującą przeciwwagę i niepozbawioną istotnego impulsu dla kontynuatorów artystycznych idei teatru, stwarzały wygłaszane i publikowane opinie poprzez kompetentnych krytykó i dziennikarzy liczących się czasopism. Publikacje i wypowiedzi ich autorstwa nacechowane były merytoryczną wiedzą, trafną argumentacją i racjonalnym przesłaniem.
W tym opiniodawczym ciągu myślowym - trochę na zasadzie antycypacji - można przyjąć taką oto koncepcję, że gdyby ktoś z teatromanów na podstawie własnych, bogatych doświadczeń w obcowaniu z Teatrem Ludowym i systematycznego śledzenia krajowych i zagranicznych recenzji prasowych pozwolił sobie na szczególną majoryzację jego sukcesów artystycznych i dokonań w sferze rozwoju i cywilizacyjnej kultury w nowohuckim środowisku, to nie tylko nie popełniłby nadużycia, lecz wręcz uzyskałby licencję na niepodważalną prawdę i - co nie bez znaczenia - miejsce w panteonie.
Zmierzając w kierunku konkluzji zamykającej rozważania w lapidarnie zarysowanej formie, na temat arcyciekawej, przebogatej historii Teatru Ludowego i jego osiągnięć artystycznych, można optymistycznie założyć, iż słusznym zabiegiem będzie posłużenie się - w jakimś stopniu - panegirykiem skierowanym do Twórców Teatru Ludowego, czyniąc to z tytułu jego wyjątkowych sukcesów, osiągniętych już w ciągu trzech sezonów teatralnych.

     Autorami fragmentu - owianego ową, pochwalną aurą - tekstu były władze Dzielnicowej Rady Narodowej w Nowej Hucie: ".. przed trzema laty Teatr Ludowy zaczynał tu swoją pracę z serdecznym i niekłamanym lękiem wobec tej i betonowej pustyni i niezbadanych ludzi.
Dziś Nowa Huta jest najlepiej zorganizowaną, nowoczesną dzielnicą Krakowa. Tu powstaje dziś z inicjatywy samego środowiska pierwsza, stała galeria sztuki nowoczesnej, która dzięki ofiarności twórców i patronatowi robotniczemu zapowiada się na najbogatszy tego typu zbiór w Polsce. Tu działa dziś najlepszy w Polsce, prowadzący pracę oświatową i artystyczną Klub Międzynarodowej Prasy i Książki. Mamy tu możność oglądać dokonujący się na oczach żywy, cudowny proces gwałtownego awansu kulturalnego ludzi, awansu którego nie przewidział i nie mógł sobie wyobrazić żaden teoretyzujący działacz czy działający teoretyk. Teatr Ludowy, mając głębokie i radosne poczucie udziału w tym procesie ze spokojem o los przedstawień w Nowej Hucie zaczął pracę nad sztuką Alberta Camusa "Stan Oblężenia".."

     Realizacja tej tak niezwykle awangardowej pozycji repertuarowej stanowi widoczny dowód, iż psychosocjologiczna wiedza, wysokie kwalifikacje artystycznych kompetencji, heroiczna odwaga, jakimi obdarzeni byli animatorzy nowohuckiej sceny teatralnej , otwierała coraz szerszą drogę do uczynienia z zupełnie surowych widzów - w relatywnie niedługim przedziale czasu - coraz bardziej wyrobionych odbiorców sztuki teatralnej.
W kontekście zarysowanych faktów nie sposób nie dostrzec, iż racjonalnie pojęta działalność tego, wyjątkowego ośrodka kultury przyniosła z sobą obopólne, doniosłe wartości kulturowego statusu.
Albowiem, skoro widz czerpał z przedstawień takie oto atrybuty jak: prawda, postulaty moralne, humanistyczne idee, nowoczesne kanony artystycznej wizji, doznania estetyczne i emocjonalne, to teza o najdonioślejszym spełnieniu cywilizacyjnej funkcji przez Teatr Ludowy, nie mogłaby nie uzyskać pełnego prawa bytu. I to nie tylko w środowisku młodej, nowohuckiej populacji, ucieleśniającej ów fenomen kulturowej transformacji.

     Poszerzając rozważania oscylujące wokół racjonalnego wyboru, dokonanego przez głównych animatorów nowohuckiej sceny drogi artystycznej zasadzającej się na wprowadzeniu do przedstawień nowoczesnych aspektów, a niekiedy elementów ocierających się o wartości awangardowe, teatr ten z jednej strony wkraczał w sferę sprzeczności z nazwą ludowy, zaś z drugiej - uzyskiwał koherentność z tego typu placówkami, które kultywowały podobny nurt artystyczny.
Kształtowanie Teatru Ludowego w kategoriach nowoczesności - mimo konieczności pokonywania różnego rodzaju barier sprzeciwu - jak dowiodły jego sukcesy, zarówno w kraju jaki i za granicą, było z wszech miar słuszne.
Uzasadnienie słuszności owego profilu, być może w sposób nieco pretensjonalny znajdziemy w kilku przykładach zaczerpniętych z autopsji.

     Otóż jakie były wrażenia młodego, niewyrobionego osobnika w obcowaniu z nowoczesną, bądź wręcz awangardową dziedziną sztuki. Jakie doznania wywoływało uczestnictwo w spektaklach Teatru Rapsodycznego i jakie refleksje ? - można by rzec, trudne do zdefiniowania. Analogizując owe doznania z odbiorem malarstwa abstrakcyjnego, pierwszego koncertu jazzowego w stylu cool, awangardowych wytworów muzycznych Bogusława Schaefera, czy też J.Caiga - reperkusje były podobne.
W efekcie sukcesywnego obcowania z poszczególnymi dziedzinami sztuki, różnego rodzaju stylami, percepcja kojarzyła się - trywialnie ujmując - z pozytywną strawnością ulubionej potrawy.
Konkluzja z przedstawionych porównań jawi się w sposób klarowny i jednoznaczny: w oswajaniu się i autentycznym przeżywaniu nawet najbardziej awangardowej twórczości artystycznej, czynnikami sprzyjającymi i kształtującymi to zapewne: horyzont czasowy i częstotliwość obcowania. One niezawodnie bowiem zapewniają ułatwioną eksperiencję.

     Puentując dzieje Teatru Ludowego trudno nie wspomnieć takiego oto faktu , iż apogeum rozwoju artystycznego , jego niepowtarzalność w sensie oblicza i wyjątkowa w swoim rodzaju scena - w momencie odejścia z jego kierowniczej ekipy największych i najbardziej zasłużonych twórców w osobach Krystyny Skuszanki i Jerzego Krasowskiego, placówka ta utraciła bezpowrotnie swój niebywały charakter, unikatowy koloryt i liczącą się pozycję tak w kraju jak i za granicą.
I takim oto sposobem, bogaty dorobek artystyczny, który wyniósł Teatr Ludowy na niezwyczajne wyżyny popularności , a Nowa Huta jako miasto zasłynęła dzięki radykalnej zmianie kulturo-twórczego pejzażu znalazły się w potrzasku zamkniętej epoki.
Gwoli prawdy teatr nadal rozwija się i pełni bardzo istotną misję - na miarę możliwości zmieniających się ekip kierowniczych i wciąż falującego koniunkturalizmu w dziedzinie kultury na krajowym gruncie.
Przy czym - nie uciekając od analogii - trudno oprzeć się przeświadczeniu, iż założenia ideowo-artystyczne Teatru Ludowego charakteryzowały się wyrafinowanym układem teatralnych walorów, osadzonych w nurcie nowoczesnym, a niekiedy awangardowej strukturze, w sensie zarówno formalnym jak i interpretacyjno - wyrazowym. A jednocześnie zapewniały spektaklom jedyny w swoim rodzaju harmonijny kształt i czytelny charakter.

     Nowa Huta, onegdaj autonomiczne miasto - obecnie dzielnica Krakowa - z ogromnym trudem wydobywa się z "niechlubnej" przeszłości.
Ukształtowana o niej negatywna opinia nie daje się łatwo zweryfikować. W minionej epoce Nowa Huta traktowana była przez ówczesne władze jako swoiste antidotum na szczególnie zreakcjonizowane - w stosunku do peerelowskiego totalitaryzmu - krakowskie mieszczaństwo. A z kolei zantagonizowanie w ten sposób Krakowian z nowym środowiskiem nie mogło się obyć bez określonych reperkusji.
Nowohucianie na długo zostali skazani na trudne do zniesienia odium. Tym bardziej, iż przez odgórne władze usankcjonowano taką oto formułę: Nowa Huta stanowić będzie pierwsze, socjalistyczne miasto w Polsce. Fakt ten pozostawał w wyraźnej sprzeczności nie tylko z orientacją polityczną, ale nade wszystko z doktryną wiary zdecydowanej większości nowych mieszkańców.

     Trudno zatem dziwić się, że w momencie gdy przelana została czara goryczy, dochodziło do różnych form protestu i przejawów niezadowolenia. A to ową tezę w sposób jednoznaczny i nader dowodnie potwierdziło, a w następstwie doprowadziło do ostrej konfrontacji.
Napływowa populacja formująca nowe środowisko, wywodziła się wszakże z małych miasteczek i wsi.
Toteż zrozumiałe stawało się to, iż jej obyczajowe tradycje, a więc potrzeby zaspokojenia duchowych odniesień, poczęły się manifestować z niebywałą ekspresją.
Oczywistość ta niebawem szczególnie wyraziście znalazła swoje odzwierciedlenie w miejscu uświęconym symbolem Krzyża, będącym czytelnym znakiem awizującym wszem wobec o mającej tu powstać okazałej świątyni.
Budowę supernowoczesnego kościoła ustanowiono z Woli Nowohucian i akceptacji Krakowskiej Kurii Metropolitarnej.
Korzystając z ogólnie sprzyjającej wówczas aury, będącej skutkiem październikowych wydarzeń politycznych w kraju, znacząca zbiorowość wiernych ukonstytuowała Komitet Budowy Kościoła, a następnie z ogromną determinacją podjęła batalię zmierzającą do pokonywania, związanych z tym wszelkich, biurokratycznych barier. Godny podkreślenia jest fakt, iż czyniła to ze znakomitym skutkiem.

     Przedstawiciele komitetu w początkowej fazie formalnych zabiegów otrzymali placet wojewódzkich władz Krakowa.
Kolejną , istotną zgodę uzyskali również z Urzędu Do Spraw Wyznań. I co należy uznąć za najbardziej znaczący sukces w tej materii, to akceptację projektu przez głowę państwa: Władysława Gomułkę. Konsekwencję braku sprzeciwu, ze strony stosownych władz, w kwestii budowy kościoła, główni inspiratorzy zawdzięczali również kompetentnie przygotowanej bazie w postaci aktów prawnych, odpowiedniej infrastruktury, ciekawego architektonicznie projektu kościoła i zasobów finansowych. Niezwykle optymistyczny bieg afirmatywnych zdarzeń, dowodzących nieodwracalnych procesów przygotowawczych do powstania nowego obiektu sakralnego w Nowej Hucie wywołał wśród jej mieszkańców niekłamaną euforię szczęśliwości. I przeświadczenie, że już żadna siła nie będzie w stanie biegnącego nurty decyzyjnych faktów zatrzymać.
A jednak wbrew owemu przeświadczeniu, zbyt przedłużający się upływ czasu poświęcony pokonywaniu trudnych kolein na długiej drodze formalnych przeciwności, zdołał spowodować na poszczególnych szczeblach komitetów partyjnych, zaskakującą zmianę politycznych nastrojów co w konsekwencji pogorszyło relację między kościołem a decydentami partyjnymi.

     Implikacje zaistniałego stanu rzeczy w nieodległej przyszłości jawiły się w sposób niewyobrażalnie zaskakujący. Na polecenie Departamentu Społeczno-Administracyjnego Ministerstwa Spraw Wewnętrznych, nie tylko wstrzymana była budowa kościoła, lecz - o skrajny paradoksie ! - czynniki administracyjne na poziomie województwa, finansowe zasoby zgromadzone przez ludzi wiernych idei budowy kościoła, w trybie wręcz bezpardonowych działań zawłaszczyły.
W kontekście pojawiających się tak dalece zradykalizowanych zmian, jakie poczęły ostentacyjnie demonstrować władze zarówno polityczne jak i administracyjne, kolejne ich działania były łatwe do przewidzenia. Toteż w niedługiej perspektywie czasu dalsze kroki decydentów miały już charakter ekstremalny.
W pierwszym etapie polegały na postanowieniu usunięcia Krzyża. A w sytuacji, gdy doszło do egzekucji owej, nikczemnej decyzji spotkała się ona z ogromnym oporem pokaźnej grupy mieszkańców bloków usytuowanych najbliżej miejsca zdarzenia.

     Jednocześnie należy z cała mocą podkreślić, iż napływ szerokiej rzeszy nowohucian przebiegał lotem błyskawicy i eskalował w niebywale twardym oporze wobec rozlewającej się wśród tłumu, lawy sił porządkowych, która niechybnie wietrzyła groźną w skutkach rewoltę. Tym bardziej, iż ową diagnozę potwierdził wciąż wzbierający tłum mieszkańców Nowej Huty, osiągający trudną do oszacowania liczebność.
Wiadomo, iż wielkość tłumu stawała się determinantą skali i siły obrońców Krzyża. Zmasowane oddziały milicji i ZOMO wspierane przez konspirujące się w tłumie jednostki służby bezpieczeństwa, z ogromnym impetem i bezwzględną brutalnością ruszyły na kontestujących mieszkańców.

     W odpowiedzi na nasilającą się napastniczą akcję, ze strony służb interwencyjnych, nowohucianie nie omieszkali uruchomić arsenału środków w postaci obrzucenia przeciwników kamieniami, zerwanymi z gzymsów cegłami, tudzież dachowymi, barierkami. A na fali skrajnego rozdrażnienia kobiety z okien bloków mieszkalnych, umundurowane jednostki oblewały gorącą wodą. Przy czym kulminacyjnym przejawem odwetu można uznać fakt totalnego wybijania szyb w oknach Dzielnicowej Rady Narodowej i spalenie znajdujących się w jej pomieszczeniach akt.

     W miarę narastania liczebności, nasilania się desperacji i skuteczności oporu obrońców Krzyża, mundurowi napastnicy nie tylko skierowali przeciwko nim armatki wodne, gazy łzawiące i świece dymne, lecz co gorsze, nie zawahali się przed posłużeniem się psami obronnymi i użyciem, obok standardowego elementu, jakim bywa najczęściej gumowa pałka, również tępych i ostrych narzędzi. A ponadto mundurowi kierowcy rozpędzonymi samochodami wjeżdżali w największe skupiska demonstrantów,

     W efekcie tego haniebnego postępowania szereg mieszkańców uległo dotkliwemu poturbowaniu. Ale co zasługuje na szczególne podkreślenie, iż owe wozy tzw. suki przez krzepkich mężczyzn były wywracane i palone. Wachlarz środków dotychczas stosowanych acz często drastycznych, nie przewidywał w swoich zasobach, najbardziej ekstremalnych. A jednak, gdy pojawiło sie poczucie słabości, upokorzenie i niewysłowiona wśród funkcjonariuszy wściekłość, w tym także deprecjacja "honoru", wówczas zostali oni niejako "pchnięci" do użycia broni palnej. Padły pierwsze wystrzały, a ich rezultatem było wiele osób rannych. I nie obyło się też bez najbardziej dramatycznych konsekwencji: utraty życia.

     Jednych kontestatorów pozbawiono życia wskutek celnego ostrzału. Drugich - w wyniku doznanych ciężkich ran. Dochodzi jeszcze paradoksalny fakt: statystyka śmierci wśród Obrońców Krzyża nie mogła być ujawniona, a tym bardziej nie mogło dojść do ich identyfikacji. Ujawnienie danych osobowych tych, którzy stracili życie automatycznie kładło się cieniem na ich rodziny i tym samym groziło niezwłocznymi aresztowaniami.
Analogia konsekwencji odnosiła się również do osób, które odniosły rany. Toteż przez rodzinę lub przyjaciół byli oni przed "nosami" esbeków skutecznie ukrywani. Niezwykle bolesny wymiar cierpień odczuwany przez mieszkańców w wyniku po bicia, doznanych ran, a nawet utraty życia (liczba osób do dziś nie ustalona) - nie osłabiły siły oporu i woli walki z hordą bezwzględnych oprawców mieniących się formacjami sił porządku społecznego.

     Nurt niezłomnej walki z przeciwnikiem, sukcesywnie rozciągające się zarzewie na kolejne osiedla swym zasięgiem, niebawem objął całe miasto i nie słabnąc konsekwentnie trwał. Ów zaskakujący przebieg wydarzeń, wywołał wzmożoną panikę w szeregach sił interwencyjnych, co skłoniło dowódców poszczególnych jednostek do ściągnięcia w sukurs posiłków z kilku innych ośrodków większych aglomeracji, odpowiednio wyposażonych w narzędzia przemocy. W miarę jak upływał - w sensie biologicznym - cykl dnia, wprost odwrotnie proporcjonalnie narastał, ze strony wszelkiej maści oddziałów służb interwencyjnych, w tym - o zgrozo również formacji wojskowej - pacyfikacyjny szturm na nie poddających się Nowohucian.

     W obliczu zbliżającej się północy, w wyniku koncentracji zmultiplikowanyeh sił interwencyjnych, tonącego miasta w obłokach,środków chemicznych, wystrzeliwania petard w kierunku okien bloków mieszkalnych, a także użycia broni palnej, zmasowane jednostki "porządkowe" zdołały - ogólną sytuację zajść w mieście - opanować. Tragiczna konkluzja "opanowanej sytuacji" miała jednoznaczną wymowę: funkcjonariusze w trakcie zajść, obok świec dymnych, gazów łzawiących, armatek wodnych, psów obronnych, tępych i ostrych narzędzi, gumowych pałek (jak donoszą źródła archiwalne) - oddali 140 strzałów.

     Statystycznych danych dotyczących rannych, jak również niestety zabitych, nigdy nie udało się ustalić. Czynniki służb porządkowych skutki krwawych wydarzeń, po stronie poszkodowanych mieszkańców starannie zacierały. Mieszkańcy Nowej Huty stosując niebywale heroiczny opór podjęli bez precedensowę walkę w obronie Krzyża, narażali się na utratę pracy, wolności, różnego rodzaju szykany, łącznie z wariantem najgorszym: utratą życia. Swoją postawą dali oni świadectwo głębokiej wiary w idee, które nader wyraźnie określiły ich hierarchię ludzkich wartości.
I nie sposób nie dodać, iż w wielu przypadkach obrońcy Krzyża, a zarazem pracownicy kombinatu byli skazywani na wieloletnie więzienia i katorżniczą pracę w kamieniołomach. A po powrocie z więzienia byli prześladowani jako antykomuniści i odmawiano im zatrudnienie w kombinacie, jak również skazywani byli na częściową banicję,

     Niezwykle dotkliwy bilans dramatycznych przeżyć nowohuckiej społeczności a w perspektywie nawet najbardziej odczuwane skutki, nie złamały siły woli walki z bezwzględnymi oprawcami. Konkluzja opisu, w ujęciu fragmentarycznym toku wydarzeń związanych z obroną Krzyża niech zwieńczy z jednej strony pamiętne słowa wielkiego człowieka, Papieża Jana Pawła II wygłoszone w czasie Pielgrzymki: "Dziękuję Bożej Opatrzności za to, że mogłem wraz z Wami, wraz z całym nowym ustrojem budować Nową Hutę na fundamencie Chrystusowego Krzyża" - a z drugiej: wspaniała Świątynia pod wezwaniem Najświętszego Serca Jezusa, która stanęła w miejscu znamionującym niezwykły heroizm zwycięskiego boju mieszkańców Nowej Huty - symbol absolutnej supremacji potęgi wiary nad zatomizowaną materią nicości. I oto - mimo, iż po tragicznych przejściach związanych z obroną Krzyża nie zostały jeszcze zabliźnione rany, dotkliwe szykany i prześladowania nowohuckiej populacji, nagle jak grom z jasnego nieba spadła na nasz kraj wstrząsająca wiadomość o stanie wojennym.

     Fakt ten stanowił gigantyczne nieszczęście dla całego narodu, a dla Nowohucian kolejne wyzwanie wobec przeciwności losu. Toteż siłą rzeczy na kanwie groźby nowej pożogi, w środowisku hutniczej załogi ustanowiono, aby powołać: Niezależny Samorządny Związek Zawodowy "Solidarność". Co prawda już pierwsza pielgrzymka Papieża do Polski zaowocowała szeregiem symptomów natury kontestacyjnej wobec coraz bardziej pogarszających się warunków życia i braku swobód obywatelskich. Przy czym powstanie "Solidarności" Kombinatu Huty im., Lenina, było bez wątpienia największym fenomenem ruchu robotniczego i dla środowiska pracowniczego i dla mieszkańców Nowej Huty. Ogłoszenie stanu wojennego skutkowało przekształceniem Komisji Zakładowej NSZZ "Solidarność" w Komitety Strajkowe. One sterowały bowiem całym ruchem oporu, który na terenie Kombinatu Huty Lenina przeciwstawiał się interwencyjnym oddziałom SB,ZOMO, funkcjonariuszom MO i formacjom wojskowym.

     Strajk hutników będący odpowiedzią na stan wojenny, a także próba blokady wszystkich bram kombinatu, były wystarczającą prowokacją dla interwencyjnych szwadronów, aby pod osłoną czołgów taranujących barykady obronne wtargnąć na jego teren. Hutnicza "Solidarność" domagająca się odwołania stanu wojennego i zwolnienia wszystkich internowanych, natrafiała ze strony władz politycznych na brutalne reakcje. A przecież oczekiwania strajkujących hutników w swej wymowie sprowadzały się li tylko do manifestowania idealistycznych haseł. Toteż jak łatwo można było przewidzieć, wejście służb porządkowych na teren huty oznaczało jednocześnie akt pacyfikacyjny. Wyłapywano liderów "Solidarności" , aresztowano przywódców Komitetów Strajkowych, a uczestników strajku pałowano.

     Przy czym niezłomne bohaterstwo hutniczej braci, hart ducha ukształtowany w okowach żarzącej się stali, w obronie wolności i przysługujących praw obywatelskich dla strajkujących stanowił ogromny triumf. Przesłankami, które przyczyniły się do owego zwycięskiego epilogu była ich stymulatywna siła wiary i głęboko ugruntowana niezłomna postawa. Na szczególną uwagę zasługuje fakt duchowego wsparcia, jakiego udzielały uczestnikom strajku różne środowiska. Na pierwszym planie znajdowali się księża i duchowni, przy prowizorycznych ołtarzykach zainstalowanych na wydziałach, aranżowano eucharystyczne okoliczności modlitewne wraz z udzielaniem spowiedzi i komunii. Stanowiły one istotny budulec misyjnego przekazu Bożego i eschateologicznego. Niezwykle nobilitującego gestu i dowodów solidarności zaznali strajkujący ze strony studentów, którzy dotarli na teren kombinatu, by udzielić im moralnego poparcia.

     Przy czym głównym źródłem emocjonalnego i uczuciowego dla kontestujących hutników stanowiły najbliższe rodziny, które u Bram Kombinatu wiernie czuwając nad ich losem, łączyły się ze swoimi synami, mężami i braćmi transcendentnymi więzami.

     I tak oto główne wątki tematyczne, łączące w sobie szereg przykładów heroicznej walki nowohuckiej społeczności o liberalizację religijnych praktyk, o wolność i sprawiedliwość społeczną, a także nieupokarzające standardy życia i godność człowieka - w niebywały wręcz sposób ukazywały osadzoną w niej głęboko humanistyczną mentalność: syntezę największych wartości ludzkiej egzystencji i doniosłych potrzeb duchowych. Z dzisiejszej perspektywy - jak mniemam - nikt już nie powinien mieć wątpliwości co do tego, iż Nowa Huta immanentnie związana jest z Krakowem i jako dzielnica Krakowa może się mienić organizmem sławy i chwały.

Stanisław Florek - Grudzień 2008

Materiał zdjęciowy z albumu 50 lat Teatru Ludowego, oraz użyczony przez Tadeusza Binka z jego strony internetowej  i książki Jerzego Ridana "Krzyż Nowohucki"